Poszukiwacze zaginionego księcia

Wojownik, mag i złodziejka, żelazna ekipa każdego RPG-a. Bo i kogo więcej trzeba? Pierwszy macha mieczem i prze przed siebie niczym taran, drugi siłą swojej magii unosi nawet i najcięższe
Wojownik, mag i złodziejka, żelazna ekipa każdego RPG-a. Bo i kogo więcej trzeba? Pierwszy macha mieczem i prze przed siebie niczym taran, drugi siłą swojej magii unosi nawet i najcięższe kamulce, a trzecia strzela z łuku i potrafi wejść tam, gdzie pozostali się nie dadzą rady. Ale ich umiejętności na nic się zdadzą bez naszego pomyślunku. "Trine 4" to bowiem nie jatka, tu nie wyciągniemy z trucheł złotych monet, jeszcze ostrzejszych pałaszy i zwojów z zaklęciami. Żeby przejść choćby metr dalej, trzeba podumać, jak otworzyć drzwi, zbudować most, pokonać przeciwnika albo dostać się na skalną półeczkę. Ale to przecież czwarta część popularnej serii, czyli podobne tłumaczenia wydają się zbędne, aczkolwiek ja sam nie miałem wcześniej z tym tytułem styczności. Ba, zwykle nie przepadam za grami łamigłówkowymi, lecz "Trine 4" mnie oczarowało.




Dobór słownictwa nie jest przypadkowy, bo rzecz dzieje się w krainie magii i miecza, choć fabuła jest tu pretekstowa, a wszystko podano z przymrużeniem oka. Chodzi mniej więcej o to, aby odnaleźć tytułowego księcia, który dał się uwieść czarnoksięstwu i niechcący ożywił senne koszmary. Nasi bohaterowie, czarodziej Amadeusz, łuczniczka Zoya i rycerz Pontius ruszają przez malownicze królestwo, aby zaprowadzić dawne porządki, co i rusz natykając się na wymyślne przeszkody. Gra umożliwia nam przełączanie pomiędzy trzema postaciami tak, żeby móc się jak najefektywniej uporać z rzuconymi nam pod nogi kłodami. Oczywiście Pontius będzie najsprawniej kroił napotkane potwory, tylko Zoya przerzuci linę nad urwiskiem, a Amadeusz, dzięki magii lewitacji, uniesie blokujący drogę głaz, lecz część zagadek jest skonstruowana na tyle zmyślnie, że damy radę ją pokonać różnymi sposobami, bez angażowania tego czy owego.




Oczywiście rozgrywka nastawiona jest na kooperację – i, co za tym idzie, rozgrywkę we troje; ba, nawet można odpalić tryb „swobodny”, operować tymi samymi bohaterami i narobić bałaganu – stąd nacisk położono jednak na współdziałanie, ale na upartego da się faworyzować ulubioną postać. Grając samemu, nie czułem, że obcuję z zubożoną wersją "Trine 4", lecz chyba nic nie zastąpi werbalnej komunikacji z siedzącymi obok towarzyszami i prób wspólnego rozwiązania wyjątkowo upierdliwego problemu. Zapewniam, że niekiedy o wiele szybciej uporalibyście się z czymś samodzielnie, ale na tym polega urok tej stosunkowo prostej i nietrudnej (z małymi wyjątkami!) gry. Zresztą nie ma się co śpieszyć, bo to rzecz na dwa, może trzy posiedzenia.




Polecam czasem przystanąć na moment, bo trójwymiarowe tła (poruszamy się na płaszczyźnie dwuwymiarowej i ciśniemy cały czas na prawo, ale polecam eksplorację, bo niektóre pomieszczenia ukryto) są nieprzeciętnej urody, a poziomy skonstruowane tak, że naprawdę rzadko coś zdolne jest nas zwieść; elementy interaktywne nie zlewają się tu ze scenografią. Pod adresem omawianej pozycji kieruję chyba tylko jeden zarzut: różnorodność łamigłówek, choć raczej powinienem powiedzieć jej brak. Ich katalog jest ograniczony i po przerobieniu paru leveli da się na pierwszy rzut oka domyślić, co mamy zrobić w kolejnym. Ale nie jest to rzecz dyskwalifikująca grę. Bynajmniej. "Trine 4" to czysta przyjemność. Aż szkoda, że wypada tego księcia znaleźć.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones